"Evermore" RECENZJA #66
Drugi tom po Everless.
Zastanawiam się co napisać. Mogłabym Wam streścić fabułę, ale sprowadza się ona do poszukiwania sposobu zabicia Czarodziejki, którą okazała się być Caro, a Jules okazała się być Alchemikiem. Obie toczą ze sobą walkę od lat, którą Jules musi zakończyć.
Momentami w książce, nie mogłam połapać się kiedy Jules śni, wspomina czy coś faktycznie się realnie dzieje. Jej miłość do Lucasa jest -moim zdaniem- za szybka, ale z jednej strony była ona w niebezpieczeństwie a on jej pomagał, więc... Z drugiej strony w pierwszym tomie było podkreślone jak bardzo go nienawidzi a zauroczona jest Roanem.
Jak przystało na główną bohaterkę, Jules pakuje się w kłopoty, wiedząc, że jest poszukiwana. Pójście na imprezę, kiedy ktoś może Cię rozpoznać nie jest rozsądne. Historia Alchemika i Caro jest bardzo ciekawa i rozwiązanie tego wątku jest nieprzewidywalne. Wyjaśnia się czemu Caro nie złamała serca Jules, zabijając Roana.
Oczywiście wszystko kończy się dobrze, Lucas i Jules wyznają sobie uczucia, Ona dowiaduje się prawdy, że jest siostrą Jules, Caro zostaje pokonana.
Pierwszą część pochłonęłam szybko. Mam wrażenie, że było tam więcej akcji. Tutaj cały ten wątek z Caro był wydłużony (moje odczucie) tylko po to, żeby było 33 rozdziały. Niektóre z tych rozdziałów były nudne, można byłoby je spokojnie skrócić i nie odczulibyscie jakiej kolejek różnicy. Po co było przeciągać tę finałową walkę? Nie mam pojęcia czemu autorka tak zrobiła. Pozostaje mi tylko zgadywać.
Daję 5 gwiazdek, bo pierwsza część była zdecydowanie lepsza. Moja rada jest taka, żebyście nie stawiali Evermore dużych wymagań - wiadomo drugie tomy nie są tak dobre jak pierwsze -ale tutaj po prostu autorce nie wyszło. Może trzeci tom, by wszystko uratował.
Dla odmóżdżenia można spokojnie przeczytać.
Komentarze
Prześlij komentarz