"Hiszpańska serenada" RECENZJA #1
Pierwsza książka przeczytane przeze mnie w tym roku.
"Hiszpańska serenada", opowiada o losach Pilar, która planuje poprosić El Leona o pomoc. W zamian proponuje mu zapłatę w postaci swojego posagu, który jest... dość skromny.
El Leon, postanawia pomóc Pilar, gdyż nienawidzi on jej ojczyma. Choć szlachetnie urodzony to postanowił zostać sławnym banitą o którym wszyscy śpiewają piosenki.
Wątek poproszenia o pomoc banity był dość ciekawy. Sama postać El Leona, jego charakter i sposób myślenia... trudno było za nim nadążyć, ale Pilar to się jakoś udawało. Jeśli chodzi o postać Pilar to nie jest jakąś dość ciekawą postacią - zwykła dziewczyna, która chce uniknąć zamknięcia w klasztorze i udowodnić, że jej ojczym, zabił jej matkę. Pojawia się też dość ciekawy fakt - Refugio zabiera skrzynię ze szmaragdami o czym nie mówi Pilar, a kiedy ta się o tym dowiaduje, postanawia przyjąć propozycję małżeństwa od Charro... A niby chciała być niezależną kobietą, co w tamtych czasach było prawie niemożliwe.
Wątek Indian przykuwa uwagę w książce, jednak ten temat został poruszony w "Dzikim raju", więc jeśli kogoś bardzo zaciekawił ten temat to polecam wymienioną przeze mnie książkę.
Nie było specjalnie czuć chemii pomiędzy bohaterami, przynajmniej na początku. Potem było już nieco lepiej, ale i tak nie przebije to "50 twarzy Greya" czy "Sekrety o zmierzchu" albo "After", bo i tak tu się więcej działo. Zostały mi 2 książki tej autorki i mam nadzieję, że przeczytam je w tym roku.
Komentarze
Prześlij komentarz